Logo bibliotekiPrzedstawiamy nasz autorski cykl rozmów „Wywiad lokalny”. Zapraszamy do zaznajamiania się z wywiadami
z różnorodnymi, lokalnymi twórcami i autorami. Kolejne rozmowy będą pojawiać się na naszej stronie internetowej. Pierwszym rozmówcą „Wywiadu lokalnego” jest Rafał Ryszka – autor powieści historycznej, której akcja rozgrywa się na Śląsku, „Tajemnica Cecylii Broll”. 


Przybliżmy najpierw pokrótce Pana osobę – pochodzi Pan z Tychów, później wyjechał Pan do Wrocławia na studia, tam później założył rodzinę. Jak wspomina Pan lata studiów, czas spędzony w wielkim mieście?

Trzeba powiedzieć, że Wrocław w połowie lat dziewięćdziesiątych na pewno różnił się od tego dynamicznego, tłocznego miasta jakim jest teraz. Rynek
i okolice nie były jeszcze odnowione, pamiętam i przeżyłem osobiście powódź z roku 1997, spotkanie z Papieżem podczas Kongresu Eucharystycznego czy spotkanie młodzieży Taize. Wrocław odkrywał wtedy swoją niemiecką tożsamość, a ja robiłem w tym czasie też kurs przewodnika miejskiego. Z fascynacją odkrywałem wrocławskie bogate w historię miejsca, pomniki, zabytki itd. Studenckie życie, aktywność harcerska, ciekawi ludzie – tak, to był dobrze wykorzystany czas.

Obecnie mieszka Pan w Niemczech – wiem, że już wiele lat organizuje Pan tam, w ramach pewnego projektu, wizyty w rodzinnych stronach– dla wszystkich chętnych „dawnych” Ślązaków. Mógłby Pan coś więcej opowiedzieć nam o tym projekcie?

Od ponad dekady organizuję dla grup i zainteresowanych osób prywatnych
z Niemiec – pochodzących m.in. z przedwojennego Śląska – Dolnego
i Górnego – wizyty w rodzinnych stronach w ramach projektu: Schlesien mal anders. Towarzyszenie „dawnym” Ślązakom w czasie tych podróży – często odwiedzających swój Hajmat pierwszy raz od czasów dzieciństwa – to wyjątkowe doświadczenie i możliwość spojrzenia z innej prospekty na znane mi osobiście miejsca, ludzi, wydarzenia, historię i tło kulturowe.

Skąd u Pana to zamiłowanie przeszłością? Skąd miłość do genealogii, do archiwizowania, kolekcjonowania rodzinnych pamiątek?

Trudno tak jednoznacznie powiedzieć… Myślę, że każde miejsce, każdy człowiek ma coś ciekawego do powiedzenia. Nawet jeśli teraz to nie ma „ogólnie” znaczenia, tego ciekawskiego i zainteresowanego „słuchacza” – to na pewno kiedyś ktoś taki się trafi – z kręgu rodzinnego, kogoś kto zajmuje się jakimś tematem. Dlatego warto materialne ślady: stare zdjęcie, stare świadectwo szkolne, list, stary druk, modlitewnik itd. zachować. To ślad po ludziach – tym cenniejszy, im bliższych ludzi dotyczy.

Kiedy te zarchiwizowane dokumenty przerodziły się w pomysł napisania książki?

To był proces. Pomysł rodził się latami i był tylko w „głowie”. Pewnego dnia – po jakiejś przeczytanej książce – bo dużo czytam – stwierdziłem, że też mógłbym spróbować coś napisać o tym, co udało mi się zebrać, a było tam rzeczy interesujące nie tylko dla mnie.

Dlaczego postawił pan na fabułę w konwencji kryminału ?

Dobry kryminał ma klarowną konstrukcję – coś się dzieje, są jakieś konsekwencje, jest szukanie prawdy, są różne tropy i „ślepe uliczki”. Jest jakieś napięcie, tajemnica, nie wszystko – przynajmniej nie od razu – jest jasne. Duże znaczenie ma wyobraźnia, inteligencja. Kryminał historyczny „retro” – pasował idealnie do tego, co chciałem opowiedzieć.

O czym trzeba pamiętać, czego pilnować, chcąc utrzymać książkę
w konkretnym gatunku?

Szczerze mówiąc nie wiem, bo nie czuję się pisarzem. Mogę mówić o sobie
i tym konkretnym przypadku:na pewno „Tajemnica Cecylii Broll” ma pewien szkielet fabularny, spina go klamra wydarzeń, celowo wprowadziłem pewne powtórzenia, nawiązania, opisy miejsc – tutaj szczególnie ważne, bo „trójkąt trzech cesarzy” uważam za miejsce wyjątkowe. Akcja dzieje się niespiesznie
i daję czas na poznanie tła historycznego i powiązań rodzinnych bohaterów. To ma swoje znaczenie.

„Tajemnica Cecylii Broll” jest Pańskim debiutem literackim – skąd ten literacki dryg? Napisanie książki to niemałe wyzwanie – czy pisywał Pan coś wcześniej „do szuflady”?

Do tzw. „szuflady” – nie. Ale napisałem kilka branżowych książek z zakresu pedagogiki, którą zajmuję się zawodowo. To pozwoliło trochę nabrać warsztatu i zwracać uwagę na słowo pisane.

Pisanie o Śląsku czy po śląsku – co jest większym wyzwaniem ?

O Śląsku – szczególnie o historii tego regionu pisze się trudno, ale chyba trudniej po śląsku. Wyszedłem już z wprawy i wiem, że zawsze się znajdzie ktoś, kto będzie wychwytywał błędy i uchybienia językowe. Język śląski ma też inną odmianę w zależności od regionu. To też starałem się oddać
w postaciach z książki: inaczej mówią osoby z Bytomia, inaczej z Pszczyny. Wydaje mi się, że żeby dobrze pisać o Śląsku, trzeba mieć jakiś emocjonalny stosunek do niego, może jakiś bunt, przekorę, „złość” - żeby pisać „pod prąd” ogólnych schematów i uproszczeń.

Czy tworząc te historię, ubierając te rodzinne pamiątki w treść, miał pan jakiś cel, może do kogoś dotrzeć, tą opowieścią o Cecylii?

Są dwie główne grupy odbiorców jakich miałem przed oczami, pisząc tę książkę. Pierwsza to ludzie „stąd” – którzy znają szczegóły miejsc – np. opisy rynku w Bieruniu, wygląd browaru w Tychach, młyn Rothra w Kopciowicach. Te osoby trudno okłamać i musiałem być w szczegółach wierny stanowi rzeczywistemu i to jeszcze w roku 1942, kiedy dzieje się akcja książki. To była dla mnie ciekawa, a zarazem pouczająca praca ze źródłami i dokumentami: starymi gazetami, książkami telefonicznymi, zdjęciami itd.

Druga grupa to ludzie spoza Śląska, którzy może chcieliby skonfrontować się z powszechnymi stereotypami „dziadka w Wehrmachcie”, fałszywym „obrazem” prostego/prostaka Ślązaka, łatki „ukrytej opcji Niemieckiej”
i całego tego pomieszania polsko-niemieckiego na Śląsku.

Akcja powieści toczy się w Bieruniu – Alt Berun i Tychach - Tichau,
w sierpniu 1942 roku, gdy młody Ślązak, Hajnel Krawietzki przyjeżdża
z frontu na urlop. Rzeczywistość sprawia jednak, że urlop spędza bardzo intensywnie – rozwiązując zagadkę śmierci kuzynki, tytułowej Cecylii Broll. Czy Hajnel istniał rzeczywiście? Skąd pomysł na tego bohatera? Czy ktoś był inspiracją do stworzenia tej postaci?

Heinrich Krawietzki to postać wymyślona. Ale zbiera w sobie wiele wątków biograficznych, faktycznie istniejących Ślązaków z Chełmu Śląskiego w latach wojny. Ci młodzi chłopcy – 19, 20-latkowie przeżyli podobne wydarzenia –
lub ściśle mówiąc - w większości nie przeżyli do końca wojny.

Czy od początku pisania tej historii, planował Pan konkretne jej zakończenie? Czy zemsta Hajnela na SS-manie Zollnie, jako odwet za śmierć kuzynki, tkwiła w głowie autora od początku? Czy może przyszła z czasem, w trakcie pisania?

Raczej to drugie. Fabuła rozwijała się z czasem, koniec ewoluował, dodatkowe wątki rodziły się z biegiem akcji i ciekawymi znaleziskami
w archiwach. Niektóre szczegóły chciałem koniecznie wpleść w fabułę,
żeby nadać jej dynamiki, „smaczku” i autentyczności. To tez taka zabawa
z czytelnikiem – musi się trochę „wysilić” czytając tę książkę.

Gdy pierwszy raz sięgnęłam po książkę, jeszcze przed jej lekturą, patrząc na okładkę, myślałam, że spoglądam na tytułową Cecylię. Dopiero później okazało się, że fotografia przedstawia kogoś innego. Może Pan zdradzić wszystkim kto jest na okładce i dlaczego właśnie wizerunek tej osoby został tam umieszczony ?

Na okładce jest aktorka z tego czasu - Viktoria von Balasko – Austriaczka, grająca w filmach w latach 40. Ma też swoją drugo-, albo lepiej trzecioplanową rolę w książce. To, że trafiła na okładkę to sprawa grafika
i chyba był to dobry wybór.

Jak Pan pracował pisząc książkę – jakie sprzyjające warunki muszą zaistnieć, żeby autor mógł owocnie pracować? Cisza? Kubek kawy? Ranek? Noc?

Nie wchodząc w szczegóły – jednak spokój, a nawet noc pozwala na wyobrażanie sobie dialogów, scen, czasem nawet dobranie pojedynczych słów. Zawsze starałem się mieć coś do zapisania tych pomysłów. Poza tym wszystko zależało od możliwości czasowych – bo oczywiście praca zawodowa, sprawy rodzinne pochłaniają większość energii.

Ile trwał proces wydawniczy książki?

Sama książka „pisała się” w sumie dwa lata. Sama końcówka: korekty, poprawki, recenzje i uwagi znajomych, dodatki to pierwsze półrocze 2020 roku. Później dzięki pomocy i wsparciu wydawnictwa sprawa poszła bardzo szybko i w maju książka była gotowa. Teraz widzę, że nawet ciut za szybko, ponieważ mimo korekty, do książki przedostało się parę niezręcznych literówek i błędów.

Jak wydanie „Tajemnicy Cecylii Broll” wpłynęło na pańskie zawodowe życie?

Na życie zawodowe wcale, bo pracuję w szkole i jestem pedagogiem. To zupełnie inny świat i inne wyzwania. Ale cieszy mnie dobry odbiór w regionie i zainteresowanie osób, które znają się na tym temacie.

Ksionżka chyto jedyn momynt: pora dni ze drugij światowyj wojny, konsek Kreis Pless na kraju Gornego Ślonska, a ludzi z tego czasu
i z tego placu. I tyn konkret – co je fest podany na prowda i patrzi sie jij trzymać – to je jeji nojwiynkszo siła.”
To bardzo przychylna opinia napisana na temat Pańskiej książki przez Rafała Szymę, redaktora portalu Wachtyrz.eu. Z jakimi opiniami miał pan przyjemność – bądź nie –jeszcze się spotkać? Jak je Pan odbiera?

Jeśli są uwagi do książki to właśnie odnośnie strony technicznej: niedociągnięcia korektorskie.Jeśli chodzi o odbiór książki i jej tematyki: głosy są zdecydowanie pozytywne – ważny temat, ciekawa fabuła. Wątek kryminalny może nie jest wybitny, ale oparty na realiach i rozwija
się poprawnie. Książka oddaje prawdę tamtych czasów i czytelnicy to doceniają. Podczas kilku rozmów uważni czytelnicy podkreślali, że takie sytuacje, wspomnienia, opowieści dziadków sami znają.

Czy jest szansa na kontynuację losów Krawietzkiego? A może wśród rodzinnych pamiątek i kolekcji zdjęć narodzi się pomysł na historię innej osoby?

Tak, rodzi się pewien pomysł, choć może nie jako „kontynuacja” (choć zakończenie jest otwarte i możliwe do rozwinięcia), ale jako przedstawienie pokolenia wcześniejszego. Czasy pierwszej wojny światowej, plebiscytów
na Śląsku, granicy na Przemszy… To był równie fascynujący i bogaty
w wydarzenia, dylematy, zawiłości czas, jak druga wojna światowa.

Często bywa pan w Bieruniu i okolicach? Czy ma Pan tutaj „swoje miejsca”, do których chętnie wraca, lub, zawsze musi odwiedzić podczas pobytu na Śląsku?

Z racji tego że mieszkam w Niemczech, bywam rzadko w Tychach i Bieruniu. Najczęściej przyjeżdżam tu z powodów rodzinnych. Ale lubię przy okazji tych wizyt zobaczyć coś ciekawego. Ostatnio na przykład ucieszyłem się upamiętnieniem na tyskich Paprocanach pomnika osoby Augusta Kissa – wielkiego rzeźbiarza i artysty, którego dzieła znam
z Wrocławia i Berlina. Byłem przy tym pomniku. Albo lubię też odwiedzić miejsca związane z Karolem Godulą, czy z historią – np. obozem
w Świętochłowicach. A potem zaraz trzeba wracać do siebie…

Dziękuję za rozmowę.

Fot. A. Szymula